Forum Kuźnia RPG Strona Główna Kuźnia RPG
Forumowe sesje RPG wszelkich systemów i settingów
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

'Dreaming'
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kuźnia RPG Strona Główna -> World of Darkness
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dark Storm
Gracz
Gracz



Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ni stąd, ni stąd.

PostWysłany: Śro 14:30, 19 Kwi 2006    Temat postu:

Andre

***

Gdy Davies wpadł do pokoju, Andre nie przestał walczyć z tym dziwnym przybyszem, który najwyraźniej nie wpadł wypić herbaty. Vogelberg zawahał się. To by w końcu to samo znaczyło.

Odruchowo złapał za swoją ulubioną broń opartą o zakryty kocem fotel, a która jednak kompletnie mijała się z szybkim i humanitarnym (jeśli w ogóle broń ją posiada) zabiciem przeciwnika. Tu jednak się przyda. Andre wyczuł palcami rękojeść swojej ukochanej, oficerskiej szabli. Przypominała mu w piękny sposób o jego poprzednim, życiu, które wręcz uwielbiał i szanował. Prawdziwie wojskowym życiu.

Wypchany szczur bez kończyn... niech to, w życiu już nie tknę whiskey ni cebuli przed cholernym zaśnięciem! Zaś sen... sen dawał ratunek w trudnych okolicznościach, jednakże była to tym samym oznaka słabości i strachu. Strach! Cholera, co to właściwie jest? Wszyscy o nim paplają, a nikt dobrze i prawidłowo nie wytłumaczy tego pojęcia bez kilkukrotnego użycia słowa "emocja". Czy ten psychodeliczny szczur powiązał się w jakiś sposób z moimi emocjami dawanymi szczątkowo przez sen? Kto tam chce to wiedzieć.

Zabawne, jakie człowiekowi (kwestia do rozważenia) przychodzą do głowy myśli, gdy na szyi ma się garotę. Zazwyczaj myśli się, że jest się w złym miejscu, o złym czasie i w złym wcieleniu. No i jak tu najlepiej umrzeć? Otóż według Andre najlepiej w ogóle nie umierać.

***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mort
Nowicjusz
Nowicjusz



Dołączył: 10 Mar 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: polskie Ankh-Morpork

PostWysłany: Pią 16:16, 21 Kwi 2006    Temat postu:

***

Andre musnął zaledwie nieba, które w rzeczywistości było rękojeścią szabli. Kolejne bowiem zaciśnięcie żyłki niemal wyrzuciło mu oczy z orbit. Z ust zaczęła cieknąć krew, a w płucach kłuć niebezpiecznie, czego nie należało brać za dobry objaw. Ostatki powietrza, które Vogelberg zatrzymał przed niecną próbą zabójstwa właśnie ulatywało by nigdy nie wrócić. A potem był Bóg... Bóg zwany Johnem Daviesem, którego oblicze Andre dostrzegł jako cień ostatniej szansy na przeżycie.
- ...ci łeb... - usłyszał jeszcze, po czym wyczuł, iż garota poluźnia się lekko w wyniku zaskoczenia mordercy. To były schody. Schody prowadzące do egzystencji. Haust powietrza i świat pełen barw. Choć na chwilę...

Pierwszą rzeczą, którą Davies zrobił po wkroczeniu do apartamentu Vogelberga, był pełen zawodu jęk, wyrażający własną głupotę. Tak jak John przewidywał. Mężczyzna, który trzymał teraz na szali życie Andre, był tym samym nisim obcym, który ukłonił się i wracał z gabinetu Serhidianiego.
- Żesz kur... - zaczął John, po czym przymierzył ze swych Coltów. Zabójca był lekko zszokowany i delikatnie poluźnił uścisk na gardle Vogelberga. Wyraźnie nie wiedział co teraz robić. Był w kropce, podobnie jak był w niej John i Vogelberg. Wszyscy patrzyli na siebie niepewni swego losu...

Jeszcze kawałeczek. Malutki podmuch wiatru, ziarenko piasku, centymetr. Andre von Vogelberg nareszcie dosięgnął szabli, zmieniając tym samym bieg wydarzeń, które winny się potoczyć zupełnie inaczej. Szczurowi dane będzie odzyskać kończyny...

***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Sowa
Strażnik kuźni
Strażnik kuźni



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nie powiem...

PostWysłany: Pią 17:10, 21 Kwi 2006    Temat postu:

John Davies

***

Wściekłość mieszała się w nim z silną frustracją. Przecież tego cholernego typa mijał w tym przeklętym korytarzu ! Że też wcześniej go nie zatrzymał ! Zresztą... Nieważne...
- Żegnam ozięble... - wycedził John, wymierzając Colty. Czas jakby się zatrzymał. Vogelberg, zabójca i on sam spojrzeli na spusty broni... Po ułamku setnej sekundy kule wyleciały z hukiem w kierunku głowy niskiego człowieka...


***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Storm
Gracz
Gracz



Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ni stąd, ni stąd.

PostWysłany: Sob 8:20, 22 Kwi 2006    Temat postu:

Andre

***

Andre mimo bólu i tej cholernej krwi wnet wyczuł prawidłową ku akcji chwilę i jednym zwinnym ruchem zerwał koc, którym był przykryty, rwąc jednocześnie szablę do góry, ku głowie napastnika. Ach! Jakże głupi musiał być ten zabójca, by pchać się pod nos samego Vogelberga! Chyba nie wiedział dobrze, z kim zadziera. Gdyż ci, którzy zwykle nastawali na życie Andre kończyli w bardzo przykrym stanie fizycznym. Właśnie już myślał, co zrobi z tym cholernym skrytobójcą... oj, to będzie przykry los. Będzie się w dużym stopniu wiązał z kilkoma olbrzymami, którzy przyjdą do celi pana asasyna z obcęgami i palnikiem. Oj, pan asasyn, nawet jeśli przeżyje, już chyba nigdy potem nie usiądzie, choćby nawet krzesło było najbardziej miekkie...

***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mort
Nowicjusz
Nowicjusz



Dołączył: 10 Mar 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: polskie Ankh-Morpork

PostWysłany: Sob 9:20, 22 Kwi 2006    Temat postu:

***

Stała się rzecz dość niebywała. Wszyscy podjęli ecyzję w tej samej sekundzie, wszyscy jednak dysponowali nieco inną gibkością ruchów, przez co wydarzenia przybrały nieco nieoczekiwany obrót.

Z umysłem dalece wykraczającym poza standardy zwykłego żołnierza, pierwszy zareagował Vogelberg. Jego instynkty były w sferze refleksu ponad zwinnością zarówno zabójcy jak i Johna. Szabla pomknęła poderwana ku górze, tnąc w twarz obcego błyskawicznym łukiem.

Reakcja assasyna jednak podjętą została w setnych sekundach po oderwaniu szabli od powierzchni koca. Wnet, wyczuwając intencje swych przeciwników, rzucił się on do tyłu, unikając tym samym śmiercionośnego ciosu oficyjerską szablą. Puścił zarazem żyłkę, która trzaskając krwią upadła gdzieś pod fotel ku niebotycznej uldze Andre.

Kulminacyjnym momentem tych trzech posunięć był druzgocący wystrzał okrutnych Coltów Daviesa. John wymierzył idealnie i w normalnych okolicznościach byłby nie zdołał nie trafić w łeb skrytobójcy. W momencie jednak kiedy koc został wyrzucony ku górze, szabla porwana błyskawicznie, a zabójca odrzucony unikiem, ręce mimowolnie zatrzęsły się z wrażenia. Kule jednak pomknęły choć już nie tak przewidzianym lotem. Pierwsza z nich napotkała przeszkodę w wyniku której w powietrze posypały się dziesiątki iskier. Pocisk trafił w szablę niemal wyrywając Vogelbergowi rękę ze stawów. Druga z kul jednak głęboko przeorała lewą część twarzy niedoszłego mordercy, pozbawiając go ucha, które z plaskiem upadło gdzieś obok butelczyny whiskey.

Zabójca miotnął się w bólu, po czym chwytając się gustownego biurka osunął na ziemię, dysząc ciężko. Jeszcze nie wyzionął ducha.

***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Sowa
Strażnik kuźni
Strażnik kuźni



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nie powiem...

PostWysłany: Sob 10:07, 22 Kwi 2006    Temat postu:

John Davies

***

John splunął na ziemię i ponownie wymierzył ze swoich Coltów. Przelotnie spojrzał na Vogelberga mając nadzieję, że niefortunna kula nic mu nie zrobiła. Kiedy przeniósł wzrok na assasyna, na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek. Davies wiedział, że o życiu bądź śmierci niedoszłego mordercy zadecydują najbliższe sekundy.
- Łapy go góry albo tym razem nie spudłuję... - warknął złowrogim tonem, gotowy w każdej chwili nacisnąć spusty...


***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Storm
Gracz
Gracz



Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ni stąd, ni stąd.

PostWysłany: Sob 10:37, 22 Kwi 2006    Temat postu:

Andre

***

Andre nie przejął się już tym cholernym wystrzałem Daviesa, który - nawiasem mówiąc - przez swoją słabość o mało nie uśmiercił go, a szybkim pędem doskoczył do leżącego asasyna. Oj, nie będzie miał on teraz łatwiejszego życia. Gdy tylko znalazł się zaraz obok biurka, swą oficerską szablę złożył ku szyji zabójcy. W swym gniewie końca nie miał, jednak skrywał to chyba Vogelberg najgłębiej w swej czarnej duszy.

- Czy ja wyglądam na dziwkę? - Spytał nagle lodowatym tonem. - Nie? To dziwne, bo chyba chciałeś mnie wydymać!

Chwilę oczekując na odpowiedź pochwycił wolną ręką buteleczkę whiskey. Znakomita, jednak zabawy z tym skrytobójcą lepiej go zapewne nasycą i napoją, niźli najlepszy alkohol.

***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mort
Nowicjusz
Nowicjusz



Dołączył: 10 Mar 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: polskie Ankh-Morpork

PostWysłany: Nie 9:44, 23 Kwi 2006    Temat postu:

***

W świetle zapalonych kandelabrów nareszcie mogliście dostrzec twarz i oblicze nowego jeńca. A było one... zniekształcone? To chyba najodpowiedniejsze określenie dla oddania tego widoku. Niedoszły morderca nie posiadał rysów twarzy, a raczej grubo ciosane linie kostnych wypustek. Wzrok zionął szaleńczą nienawiścią, a z ust ciekła lepka krew o bardzo nieprzyjemnym zapachu. Stwór wydał z siebie dźwięk stosunkowo podobny do żabiego rechotu, po czym skrzywił ohydny pysk w grymasie chytrego uśmiechu. Podniósł swe dłonie do góry, po czym skinął głową w pozornym geście służalczego oddania. Był tajemniczo wręcz spokojny, a okrutna szrama, która zamieniła lewą część twarzy w bezkształtną galaretę, zdawała się go nie ruszać.
- Wydymać?

John skrzywił się w grymasie frustracji, po czym splunął raz jeszcze pod nogi zabójcy.
- Pierdolony nosferat! - warknął, przykładając lodowatą lufę Colta do szarego jak popiół czoła wampira. Z ostrzem oficyjerskiej szabli przy gardle i spluwą dociśniętą do głowy wyglądał jak polna mysz, która nie wiedzieć czemu znalazła się w śmiertelnej i misternie wykonanej pułapce.

- Nie słyszałeś? - spytał cicho Andre, przenikając zabójcę złowieszczym wzrokiem. Człowiek zwany Vogelbergiem miał pewną istotną cechę, której lękała się większość tych, którzy kiedykolwiek stanęli z nim twarzą w twarz. Był całkowicie nieprzewidywalny w swym lodowatym usposobieniu. Nawet kiedy zdawał się być nieziemsko spokojny, jakaś jego cząstka swiadomie dążyła ku cierpieniu. Zadawaniu go, napawaniu się widokiem strachu w oczach ofiary. Nagle jeden mięsień na twarzy Andre napiął się delikatnie, zdradzając, iż coś zaniepokoiło go delikatnie. Po chwili uśmiechnął się lekko. Szczur...

Daviesowi wpadła do głowy pewna niespokojna myśl. Przypomniał sobie o Serhidianim. Natychmiast odwrócił się na pięcie, po czym chwycił najbliższego osiłka za ramię.
- Mam nadzieję, że u Papy już ktoś jest? - spytał złowrogo, wręcz z nutą groźby. Kiedy 'goryl' podrapał się po łysej glacy z wyrazem całkowitego ogłupienia i zmieszania, John pacnął się w czoło, po czym wystrzelił w ziemię tuż pod nogami idioty.
- Spierdalaj, ale już! Wysłać do niego ludzi! Lekarzy! - wypluwał z siebie słowa. Po chwili usłyszał za plecami ohydny, gardłowy śmiech więźnia. John blyskawicznie odwrócił się i nie zważając na Vogelberga grzmotnął kopniakiem w twarz zwyrodnialca. Jego głowa została momentalnie odrzucona do tyłu i uderzyła w ścianę z potworną mocą. Zabójca wymamrotał coś, po czym uniósł swe oblicze z trudem wciąż dziko się podśmiechując.
- Będziesz gnił - zapowiedział Davies, zamierzając zadać gnidzie parę rzeczowych pytań. Któż wie jaki los przewidział dla więźnia Vogelberg? Dla niego nie istniało słowo pewność.

***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Sowa
Strażnik kuźni
Strażnik kuźni



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nie powiem...

PostWysłany: Nie 9:56, 23 Kwi 2006    Temat postu:

John Davies

***

- Dosyć cackania się kurwa... - warknął wściekły John, ponownie dotykając lufą Colta czoła nosferata. Z chcęcią podrowałby tej gnidzie jeszcze kilka kopniaków w tą paskudną gębę. - Kto cię tu przysłał ? Co zrobiłeś staremu Serhidianiemu ? Dlaczego chciałeś zabić Andre ? Mów wszystko co wiesz, albo jeszcze będziesz błagał o śmierć... - dodał złowieszczo, wskazując wzrokiem na Vogelberga.

***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Storm
Gracz
Gracz



Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ni stąd, ni stąd.

PostWysłany: Nie 10:08, 23 Kwi 2006    Temat postu:

Andre

***

Andre istotnie już obmyślał sposoby zadawania bólu, które sprawiłyby mu jak największą radość. Właśnie zastanawiał się nad wcześniej wspomnianymi gorylami, którzy by przyszli do pana nosferatu z półmetrowymi obcęgami i mocnym palnikiem. Tak - zapowiadało się, iż będzie przyjemnie. Wyrwany jakby z rozmyśleń spojrzał na Daviesa.

- Co z Papciem? Jego też nasz kochany asasyn starał się wydymać? - Rzucił lodowate spojrzenie leżącemu potworowi.

***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mort
Nowicjusz
Nowicjusz



Dołączył: 10 Mar 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: polskie Ankh-Morpork

PostWysłany: Pon 11:43, 24 Kwi 2006    Temat postu:

***

Davies skinął tylko głową w milczeniu w odpowiedzi na pytanie Vogelberga.
- Stary wygląda jak ser pleśniowy - wyjaśnił, wciąż boleśnie dociskając lufę spluwy do głowy zwyrodnialca. Ten jednak, zdając się nie odczuwać bólu, śmiał się tylko pod nosem i kręcił głową. Daviesowi przyszły do głowy amerykańskie kreskówki, w których pełno jest takich dziwacznych pokrach, kołyszących się wśród szalonych nut 'własnego wybujałego ego', które w rzeczywistości było psychicznie chore. Jeśli spojrzeć by na to z takiej strony to taki królik Bugs może wydać się wiele bardziej psychodeliczny od okropnego nosferata. Te jego zęby...brr...
- Nie słyszałeś?! Kto? Dlaczego? Kiedy? Wszystko kurwa łącznie z jego ostatnim posiłkiem! - cedził John, szturchając ofiarę butem. Zabójca szkaradnie tylko wygiął usta w łuk, po czym, ignorując Daviesa spojrzał na Vogelberga.

Andre złapał jego wzrok w locie. Mówił "w dupie mam, w dupie kurwa mam", ale było w nim też coś innego. Gotowość na wszystko. Vogelberg, który połowę życia spędził na frontach znał to spojrzenie doskonale. Wzrok otoczonego szeregowego, który przez ostatnie pięć sekund życia mógł poczuć się bohaterem. Oczy człowieka, którego morale osiągały wartość nie do przekroczenia, właśnie takie emocje wyrażały. W tym konkretnym przypadku nie wróżyło to niczego dobrego.
- Ile czasu ci zostało? Popatrz na starą i udręczoną głowę szczura, spoglądając w jej środek. Znajdziesz tam część siebie, która być może cię unicestwi, być może poratuje. Jutro wyruszysz na łowy, a ja o tym wiem. tyle że... szczur nie poluje. On jest ofiarą - wyszeptał ochryple assasyn tak mechanicznie, iż obecnym wydawało się, że słuchają automatu. Słowa, które padły wyryły się jednak w umyśle Vogelberga krwiście czerwonymi literami i tkwić w nim będą aż do śmierci. Chwilę później stało się coś czego nikt się nie spodziewał.

Nosferat wrzasnął tak potwornie, że niektórym z obecnych włos zjeżył się na głowie. Był to ryk rodem z najstraszliwszych koszmarów, które człowiek pamięta jeszcze długo. Głos pełen goryczy i nienawiści, nasączony bezsensownym poświęceniem i wiarą w to o co się walczy. Tak wrzeszczeli islamscy terroryści chwilę przed autodestrukcją...
- Ha, ha! - nim ktokolwiek zdążył zareagować, nosferatu odrzucił szatę i z jej kieszeni wyciągnął coś niewielkich rozmiarów, lecz o dość rozpoznawalnym kształcie. John natychmiast kopnął straceńca w twarz, na nic jednak się to zdało. Desperat wcisnął sobie szyjkę palnika w usta, po czym niezwłocznie przekręcił kurek. Widowisko było straszliwe. Głowa zajęła się płomieniami, oczy bulgotały, wypływając na wierzch. Papiery na biurku podjęły ogień i po chwili cały mebel zaczął się palić. Truchło trzęsło się tylko w przedziwnym tańcu, zamieniając się w zwęglony kawał mięsa...

***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kapitan Sowa
Strażnik kuźni
Strażnik kuźni



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nie powiem...

PostWysłany: Pon 14:31, 24 Kwi 2006    Temat postu:

John Davies

***
- Kurwa, przez tego świra wszystko się spali ! - warknął wściekły pod nosem. Błyskwicznie wyskoczył na korytarz w poszukiwaniu gaśnicy. Na szczęście wisiała na przeciwległej ścianie. Davies nie był zły, że ani on, ani Vogelberg nie wyciągnęli informacji od asasyna. To był zwykły pionek, bezwolne i fanatyczne narzędzie w rękach kogoś potężniejszego. - Szkoda mebla. Ładny był. - mruknął, wbiegając z powrotem do pokoju Andre. Biała piana pokryła palącego się truposza i stylowe biurko.

***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kuźnia RPG Strona Główna -> World of Darkness Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin