Forum Kuźnia RPG Strona Główna Kuźnia RPG
Forumowe sesje RPG wszelkich systemów i settingów
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

[Bohaterowie Nieheroiczni] "Skradzione Śródwiośnie"

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kuźnia RPG Strona Główna -> Systemy autorskie i inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dark Storm
Gracz
Gracz



Dołączył: 09 Mar 2006
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ni stąd, ni stąd.

PostWysłany: Sob 13:15, 22 Kwi 2006    Temat postu: [Bohaterowie Nieheroiczni] "Skradzione Śródwiośnie"

***

Wszystko według wielu myśli ponadludzkich jest Początkiem i Końcem, choć prawem ludzkiej logiki, więcej jest naturalnie Końców, gdyż często coś po prostu Jest. Jest to trzeci typ tworzywa, z którego kształtujemy Coś. Coś co Jest może zwać się zarówno Wszechświatem, jak i Dziadziem Erwingiem - tym niskim, wciąż uśmiechniętym Żydem, który prowadzi sklepik z różnorakimi trunkami na rogu od IV pokolenia, a który - wobec licznych opinii - trzyma pod ladą strzelbę idącą z duchem wszechobecnego Czasu. Czas również Jest, gdyż nie miał zapewne ni Początka, nie będzie miał więc też Końca. Jest to najtrudniejszy typ Czegoś - Cholerne Gówno, które z pewnością uprzykrza życie naprawdę wielu współczesnych filozofów i innych myślicieli.

W każdym razie to, co się stało, miało pewnie swój Początek, jak i Koniec - wpierw ukryty gdzieś za Wszechbytem.

Jedyne, co wystawało z pięciometrowej warstwy śniegu w całym Rechtbergu to samotna wieża ukryta pod spiczastym, niedbale zbudowanym lata temu, niebieskiem dachem. Właśnie na tej wysokiej wieży zawieszony był potężny mosiężny dzwon, którym wzywano wiernych do wysłuchiwania licznych ważnych i mniej ważniejszych rzeczy, które pomagały podobno zrozumieć sens życia i całego, najdziwniejszego w swej czystej prostocie, jestestwa. Ów wieża, gdyby oczywiście żyła, koncentrowałaby się zapewno na obserwowaniu wszystkiego dookoła, chociaż dookoła było... dość biało. Drzewa znikły pod grubym białym puchem i choć ta dolinka była dość niebezpieczna i pofałdowana* to tylko w kilku miejscach wystawały koniuszki przysypanych biednie drzew. I kominy.

Jeśli taka ilość byłaby w ogóle normalna, to nienormalny był fakt, iż zbliżał się środek wiosny.

* Adam von Trypez** chciał nawet wyrównywać ten zdradliwy teren, jednak skończyło się na kwiatach dla rodzin robotników. Szanse obcych przybyszów na przeżycie w tej kraince, gdzie łatwo można zostać zgniecionym przez wszechobecną naturę były równe szansom telegrafisty na froncie w Stalingradzie przebranego za wielkiego kurczaka w rażąco czerwonej koszulce "Hitler kaput!".

** Jaśnie Oświecony Książę - Władca Wschodniego Dlamptheru, młodziutki, ale przerażający swoją zabójczą inteligencją i sposobem postrzegania świata, który polega na tym, iż świat nie potrzebuje jego przeciwników. Mimo, iż został wybrany zaledwie rok temu to już przeprowadził wiele reform dotyczących wojska, gdy właśnie w ostatnich miesiącach, po dramatycznym przebiegu Przewrotu Oksberskiego w całym Wschodnim Dlamptherze, kiedy to graf bronił się w swojej sali biesiadnej mając za swych obrońców dwudziestu żołnierzy, cztery służące, dwóch kucharzy, osobistego kamerdynera i swojego kota zrozumiał potrzeby wojskowe swojego kraju. Wtedy państwo zmodyfikowało wiele praw ze szczególnym uwzględnieniem książęcej armii. Nawet z dobrymi pomysłami Adama państwo jeszcze nieprędko wyjdzie z długów zaciągniętych w Narodowym Banku Ireboru, które obecnie szacuje się na gigantyczną sumę piętnastu milionów galeonów, gdy poprzedni władca - Henryk Dolenz (jego tytuł po tym incydencie został odebrany jego potomkom) założył się z władcą twierdzy krasnoludzkiej Khazah Volkhar, iż ten nie wskoczy za sakiewką złota do lodowatej wody w pełnej zbroi. To, iż krasnoludzki król mimo wszystko nie wypłynął było już tylko przykrą formalnością.

ŁORNING

Ten system, mimo iż nie jest wydany na papierze, to jednak nie jest dzikim pomysłem jednej chiwili. Od kilku miesięcy (z wielkimi przerwami) system jest tworzony przeze mnie i obecnego na tym forum Masssła. System nie jest w żaden sposób głupiutką parodią filmów czy samych zachowań ludzkich. Jest inteligentnym, czarnym ukazaniem ludzkich postaw i dziwactw całego świata. W taki sposób właśnie ten "nasz" świat ukazuje w swych książkach mistrz Pratchett, na którym wzorujemy system (ale nic nie kradniemy - broń Boże!). System jest więc mocno humorystyczny dla osób lubiących ten humor "z górnej półki". Liczę, że wzbudzi jakieś zainteresowanie, szczególnie u osób czytających wyżej wspomnianego pana Terry'ego, a pomysł z sesją w tym systemie krążył mi po głowie już od dłuższego czasu. Jedyne, z czym macie zapewne problemy to nieznajomość świata. Zapraszam w tym celu na gg lub same pw - postaram się przybliżyć wam dany temat. Pozdrawiam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mort
Nowicjusz
Nowicjusz



Dołączył: 10 Mar 2006
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: polskie Ankh-Morpork

PostWysłany: Nie 17:25, 23 Kwi 2006    Temat postu:

Vilcy Tarasymowycz

***

„Człowiek brat? Królewicz?”

Mężczyzna westchnął, zsiadając z wierzchowca jak mu to przykazano. Nie był wystraszony, czy bezbronny, a jedynie znudzony ciągłym napotykaniem przeszkód na swej drodze. Chciał jedynie dotrzeć do Dlamphteru by kupić sobie w końcu tą cholerną buteleczkę słynnego brandy. Od wielu miesięcy nie spłukał gardła żadnym zacnym trunkiem, co zaczynało mu już działać na nerwy. W wyniku całkowicie spontanicznej decyzji, wyruszył więc z carskiej stolicy Rimintejewu z sakiewką złocisza, dobrym koniem i nieodłącznym, topornie zdobionym zabijaką na plecach. Drań ów, będąc zwyczajnym kawałkiem żelaza nie potrafił zrozumieć swego pana, odbijając w swej klindze biały puch oraz słoneczne promienie. Było tak ładne popołudnie. Dlaczegóż to trzeba je było zepsuć? Oj, panowie zbóje… człowiekowi żyć nie dacie.

- Rzucaj rębajło! – warknął przywódca bandy, który mierzył do mężczyzny z beznadziejnie skleconego łuku. Wędrowiec zaśmiał się w duchu uświadomiony, iż najdrobniejszy wstrząs pozostawiłby z broni stertę bezużytecznego drewna.

- Oczywiście najzacniejszy panie. Zostaw tylko przy życiu – odparł wysoki przybysz głosem nasiąkniętym sarkazmem. Komuś przyszedłby teraz na myśl kotlet, pływający w tłuszczu? Dobre byłoby to skojarzenie.

- Uuuk! – ucieszył się barbarzyński zawalidroga, podskakując w miejscu. Mimo, że nie sięgał obcemu nawet do obojczyka mógł przez chwilę poczuć się pełnym charyzmy dowódcą szlachetnego legionu. Ładny mi legion! Trzech wygłodniałych i znudzonych życiem chłopców, którzy zapewne nigdy nie widzieli papieru, a jako toalet używają wydrążonych pni drzewa. Wszystkich trzech miało się teraz na baczności z czego jeden dłubał sobie w nosie trzonkiem maczugi, a kolejny bezmyślnie podążał wzrokiem za wróblem, przelatującym z jednego drzewa na drugie.

- Złoto! Dużo złota! – rozkazał po raz kolejny hardy chłop, stojący na straży leśnych ostępów Dlamphteru. Czarnowłosy, postawny mężczyzna przewrócił tylko oczami, po czym podrapał się po zapuszczonej brodzie. Po chwili namysłu wyciągnął w stronę mężnego dowódcy szeroką dłoń.
- Imię me Vilcy. Czoła chylę – rzucił bez zbytniego zainteresowania z przeciągłym ziewaniem na ustach, czekając na dalszy rozwój wydarzeń – Jadę do Lonalyburgii. Teraz nie mam przy sobie, jak będę wracał sypnę wam parę sztuk złocisza – dodał, wykorzystując chwilę, w której chłop przetrawiał niektóre słowa. W końcu jednak bandzior otrząsnął się z zamyślenia, które polegało na bezskutecznej próbie wyjaśnienia sobie pojęcia „czoła chylę” i potrząsnął czerepem tak gwałtownie, iż wszy zamieszkujące śmierdzącą czuprynę posypały się na ziemię stadami.

- Nie! Dawać teraz! – wrzasnął podniecony. Zawtórowali mu trzej młodzieńcy, złowieszczo odsłaniając pożółkłe zęby. Vilcemu przypominały one części dziwnego warzywa, z którego zupę miał okazję jadać jakiś czas temu na dworze barona Nimin. Jak to było? Rukydza? Krukadzydza? Dzakuryda?! Brrr… Czarcie mutanty uprawiane na plantacjach. Tego się nawet jeść nie…

- Złhhhooooooto! – ryknął ni stąd ni zowąd oszalały z podniecenia chłop, wydając się zapewne samemu sobie straszliwym Panem Zła. Tarasymowycz aż podskoczył wystraszony nie na żarty. Był głęboko zamyślony, wspominając sobie dawne czasy, a tu nagle taki dziki wrzask… Jak niedźwiedź albo co gorsza… stara Helga Nimin podczas stosunku. Vilcy potrafił zignorować wszelakie przytyki, ale przerywania mu w rozmyślaniach nie zniósł.

- Osz ty synu kozy! – syknął, po czym reagując błyskawicznie machnął na odlew potężnym ramieniem. Łuk wylądował blisko dziesięć metrów za sparaliżowanym ze strachu zbójem, wbijając się w zaspę śniegu. Vilcy chwycił chłopa za gardło z lekkim obrzydzeniem, zrobił to jednak, unosząc go jakieś pół metra nad ziemię. Pachołkowie stali tylko z rozdziawionymi gębami, śliniąc się na widok mocarnego pana.

- Jestem synem demona. Okrutnego diabła! Tak, właśnie czarta ! Bękartem potężnego demona, który ześle na wasze dziewice złowrogie zaklęcie dożywotniego ścisku sami wiecie czego. Chyba nie muszę mówić wam o konsekwencjach? Wystarczy, że którego z was zaswędzi by zbałamucić. Będzie boleć! Zrozumiano?! – wypluwał z siebie słowa Tarasymowycz, łżąc niczym najgorszy z rynsztokowych plugawców, szukających łatwego pieniądza. Poskutkowało. Zatrwożona banda prysnęła natychmiast, zostawiając za sobą powstające nienaturalnie szybko ślady na śniegu. Vilcy nie uśmiał się tak od lat. Rechotał długo, po czym kolejna spontaniczna decyzja skierowała jego kroki gdzie indziej. Trochę rozrywki nie zawadzi… Tarasymowycz ruszył pędem za uciekający z ogromniastym, katowskim mieczem dzierżonym nad głową*.

Wędrowca zwanego Vilcym Tarasymowyczem często widują mieszkańcy wschodniego Dlamphteru i okolic. Nadjeżdża on z pewną częstotliwością z, jak mawiają, dalekiego wschodu, który zasypany jest śniegiem o grubości dochodzącej trzydziestu metrów. Ci, którzy widzieli tajemniczego obcego przedstawiają go jako wysokiego niemal na dwa metry dryblasa o solidnej, dumnie wyprostowanej posturze. Podróżuje zawsze sam z ogromnym mieczem na plecach, który zyskał już przydomek „Kompleks Wędrowca”. Jego twarz jest dość egzotycznie ciosana. Vilcy nosi długie, proste i czarne jak noc włosy oraz często burzę zarostu, którego nie udało mu się ogolić na czas lub po prostu o nim zapomniał. Tarasymowcz jest człowiekiem o spokojnym wręcz nostalgicznym usposobieniu. Trudno jest wyprowadzić go z równowagi kiedy jednak komuś się to uda konsekwencje są straszliwe. Vilcy jest pamiętliwy, ale ugodowo nastawiony. Sprawia wrażenie chłodnego i jest taki w rzeczywistości. Nie stać go na okazywanie uczuć, choć jego wywodów filozoficznych słucha się całkiem przyjemnie. Jest dość oczytanym człowiekiem, obeznanym z etykietą zachodnich dworów. Bardzo trudno jest go rozgryźć i przejrzeć zamiary, które są równie nieprzewidywalne jak on sam.

Tarasymowycz przybywa do Dlamphteru w jednym wyłącznie celu. Jest to kaprys, polegający na zakupie butelczyny brandy marki Ivencastle. Nie obchodzą go oferty pracy ani najmowanie się ludziom, szukającym wykidajłów czy ochrony. Jego cel jest prosty. Zdobyć trunek i powrócić do Rimintejew. To jego osobista obsesja, którą w miarę potrzeb można skrzętnie wykorzystać…

Rimintejewska szkoła walki: Czyli… brak jakiejkolwiek szkoły. Z racji topornego używania ostrza, Vircy jest dość powolnym przeciwnikiem, jednak siła jego ataków jest miażdżąca, dlatego też jakakolwiek obrona przed ciosami zabijaki jest po dwakroć trudniejsza.

* Dopadł ich po godzinie pościgu i…eee…no…więc… w każdym razie nie wrócili oni na obiad
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kuźnia RPG Strona Główna -> Systemy autorskie i inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin